niedziela, 30 grudnia 2012

Wygrane Candy:)

Oj parę dni mnie nie było. Święta niestety spędziłam z Córcią w szpitalu, pełny tydzień od czwartku do czwartku. Niestety, wirusy i bakterie nie wybierają. Zapalenie płuc.Byliśmy w szoku, bo pojechaliśmy z katarem, który trwał dwa dni a dodatkowo Mała zaczęła pokasływać. Byliśmy w szoku, nasze pierwsze święta. No ale cóż, oby choróbsko sobie poszło w siną dal. Pobyt w szpitalu zaowocował powstaniem pewnej rzeczy, ale o tym później;)

Przed świętami wygrałam pierwsze w życiu candy!:D 
U Mamy Kangurzycy:)
Wygrałam super hiper fajną rzecz. Coś w stylu przybornika do spacerówki. Zresztą popatrzcie sami.
Dziękuję Mamo Kangurzyco! Świetny wiosenny prezent:)





Zdjęcie nr 1 pochodzi ze strony internetowej

poniedziałek, 10 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

Sukieneczka do Chrztu:)

Dawno mnie nie było, bo parę wyjazdów się trafiło a w międzyczasie Chrzest naszej córci. Z racji, że uroczystość odbyła się pod koniec listopada na południu Polski, postanowiłam zrobić coś ciepłego. Sklepowe falbanki jakoś do mnie nie przemawiają, więc powstało takie oto szydełkowe dzieło.
Czapeczka, sukieneczka, sweterek i czapeczka na dwór. 
No, miałam szczęście, bo  komplet skończyłam dwa tygodnie przed Chrztem, był ciut większy a okazał się akurat, rzekłabym nawet, że czapeczka była za mała:D Za to ta na dwór myślę, że posłuży do końca zimy, mam taką nadzieję:D

Pozdrawiam w ten piękny, zimowy dzień:)






czwartek, 15 listopada 2012

Candy z tasiemkami w tle:)

Wszem i wobec informuję wszystkich, że biorę udział w tym oto wydarzeniu:


candy

Jest o co powalczyć a i sklep mi się spodobał. Trzymajcie kciuki!:)

Mieszała do mieszania;)

No, tak wieczorową porą, szybciutko piszę:) 
Czasu troszeczkę mam, jako Matka Polka, zamiast odsypiać nocne cycoszenie to tworzę rogaliki. Gdzie ja mam głowę?:D
Tak mnie natchnęło zatem, aby wspomnieć o pewnej rzeczy kuchennej, która mi się bardzo spodobała.


Jakiś czas temu weszliśmy w posiadanie robota kuchennego firmy polskiej jeszcze, znanej i lubianej. W pudełku było parę gadżetów, które wiadomo do czego służą a i znalazło się takie coś:


Do miksera jak nic ale do jakiego ciasta? Nie wiedziałam przez dłuższy czas. Pewnie Ameryki nie odkryję ale te oto spiralki idealne są do wyrabiania ciasta drożdżowego. 
Teraz, dzięki cudownemu oświeceniu, mogę robić pizzę codziennie, przynajmniej wykorzystuje 100% możliwości zakupionego sprzętu:D

Zdjęcie pochodzi ze stąd.


czwartek, 8 listopada 2012

Cynamonowe ciasto do odrywania, ślimaczki cynamonowe i czekolada

Na dobry początek dnia, deser lub śniadanie. A może dodatek do kawy?:D

Trafiłam pewnego czasu na przepis na CYNAMONOWE CIASTO DROŻDŻOWE DO ODRYWANIA, receptura tu
Jako, że używam prodiża, to nie do końca całość wyszła tak samo, ale smak powalający.



Później trafiłam na takie oto bułeczko-ciasteczka, tudzież CYNAMONOWE ŚLIMACZKI, przepis tu:

Składniki podobne, więc wykorzystałam przepis z ciasta do odrywania, sposób skręcania z cynamonowych drożdżówek a wszystko opatrzyłam czekoladą, przepis tu. Zanim całość zwinęłam, na cukier i cynamon wyłożyłam pokrojone w kostkę jabłka.
Co do czekolady, wiem już po co ta żelatyna - uratuje zważoną polewę i nie trzeba tak bardzo pilnować, aby masło się nie zagotowało, udaje się zawsze, jest rewelacyjna;)

A oto co powstało wczoraj wieczorem:



P.s.
Wiem, wiem, która jest godzina ale gdy zaczynałam pisać było jeszcze przed 9:D
Miłego dnia!

środa, 7 listopada 2012

Miła niespodzianka:)



Od  jakiegoś czasu śledze Wasze blogi i już dawno zauważyłam, że wiele z Was otrzymuje wyróżnienia. W sumie nie za bardzo wiedziałam do tej pory na czym takie wyróżnienia polegają ale od paru dni juz wiem, dzięki Goi:) 
Dziękuję Kochana:*

Dopiero teraz ma chwilkę, aby się tym zająć. Na początku nie wiedziałam na czym takie akcje polegają ale wczytałam się już dokładniej w posta i wiem:)
Otóż:

„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów  więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."



A zatem moje odpowiedzi na pytania Goi:
 

1. Czy czekolada biała jest czekoladą? - tak, ale tylko wtedy, gdy nie ma w pobliżu czekoladowej;)
2. Dlaczego większość Blogerek ma koty? - bo każda z nich tak jak koty, mają swoje zdanie i żyją własnym życiem, nie bacząc na to, co pomyślą inni.
3. Najśmieszniejszy film jaki widziałaś? - "Poranek kojota"
4. Przyprawa której nie lubisz? - nie odkryłam takiej;)
5. Wolisz budyń czy kisiel? - budyń po stokroć:D
6. Kraj w którym chciałabyś żyć? - Polska
7. Brad Pitt czy Johnny Deep ? :) - J. Deep
8. Wolisz zmarznąć czy się spocić ? - zmarznąć
9. Najdziwniejszy prezent jaki dostałaś? - nie dostałam jeszcze takiego, który by mnie zdziwił:D
10.Co oznacza słowo "rakastan" - Ha! Znalazłam! To fiński: "uwielbiam". Zgadłam?:D
11.Kolor Twoich oczu? - niebiesko-szare



A zatem, zabawę proponuję:

Mam nadzieję, że nikogo nie przegapiłam, przeglądałam bardzo uważnie. Chętnie przekażę wyróżnienie dalej a jeśli ktoś nie chce brać udziału w takich zabawach (bo zauważyłam, że niektórzy mają taką uwagę u siebie), to wybaczcie;)

A oto moja lista pytań:
  1. Dlaczego zebra jest w paski?
  2. Skojarzenie do słowa 'ciastko'
  3. Co w trawie piszczy?
  4. Dlaczego niebo jest niebieskie?
  5. Czy Smerfy polubiły by Gumisie?
  6.  Ile przysiadów zrobisz w minutę?
  7.  Skąd się biorą piegi?
  8.  Najulubieńszy dzień roku.
  9.  Podaj jedną korzyść z faktu, iż mamy jesień
  10.  Gdzie zimują jeże?
  11. Zostaw proszę fajny dowcip;)  

Powodzenia!:)

czwartek, 25 października 2012

Na dobry sen - Słoneczny Patrol na Narodowym:D

Tak w tematach ostatnich, coś, z czego się śmieję, jak tylko sobie przypomnę. Duuużo różnych spraw pojawiło się na ten temat w mediach ale to jakoś szczególnie mi przypadło do gustu. Może dlatego, że Słoneczny Patrol kojarzy mi się z końcem dzieciństwa i wkraczaniem w świat nastolatków?:D

Kompromitacja była? Była.
Szkoda chłopaków jedynie, bo z prawdziwymi chuliganami jakoś poradzić sobie nie mogą a tu znaleźli sobie kozła ofiarnego.

No, ale nie mogłam się powstrzymać przed wrzuceniem tego:D
Spokojnej nocy.


Werandowanie dziecka i czapeczka na szydełku.

No to tak z tematu w temat. Werandować noworodka czy nie? Na dworze niespełna 10 st. 
Jeden powie, że tak, jeden że nie głosów jest wiele a i w necie oczywiście masa wiadomości, tylko od nich głowa boli i człowiek jeszcze głupszy się robi. Przecież nikt nie chce krzywdy swojemu dziecku zrobić, prawda?:D
Za namową pewnej Pani i pewnej Ew od trzech dni dziecko nasze się weranduje:D 
Namowy zawierały pewne rady, między innymi to, że u takiego dziecka należy chronić uszy, nałożyć najpierw bawełnianą, wiązaną czapeczkę z tzw. 'uszami' a na to inną, cieplejszą. Dziecko ma mieć odkrytą jedynie twarz, okrągła buzię. W kombinezon, pod koc i na werandowanie. Podobno odchodzi się i od tego, najlepiej dziecko na dwór od razu wyprowadzić i zwiększać czas o 15 min codziennie. Tylko kto mi będzie wózek znosił? Za jakiś czas na pewno sama to zrobię ale póki co, trzeba nabrać sił po porodzie;)

Wracając. Czapeczka bawełniana była, kombinezon był, koc był, wózek był ale czapeczki cieplejszej nie. To szydełko poszło w ruch, i włóczki wykorzystane w kocyku i misiu

Powstało takie oto cudo. Troszeczkę większe ale nie na tyle, żeby Mała w niej tonęła a posłuży może o parę dni dłużej. 
Czapka zrobiona tak jak robi się kulę, uszy zrobione tak jak trójkąt (ale nie zwężałam po bokach dwóch oczek, tylko w każdym rzędzie przerabiałam o jedno oczko mniej) a kwiatek wg tego schematu mamuchap (ale nie do końca, bo byłby za duży).


 
 


Także dzisiaj - 45 minut werandowania. Zarazkom precz!:D

Barbara z Nipplex i ciążowe sprawy

No to temat troszeczkę przeze mnie zaniedbany ostatnimi czasy. Chciałam napisać coś o stanikach w ciąży, że obwód się zwiększa, że miseczki są za małe, itd.. No cóż, w ciąży schudłam 10 kilo, wszystkie stare staniki pasowały jak ulał, choć były ciut za małe. Doświadczenia brak, a może tylko taki wniosek się nasuwa, że jak zwykle jest to sprawa indywidualna.
Ze spraw ciążowych i okołoporodowych, mogę jedynie napisać, że karmniki spisują się świetnie. Tylko niestety biust urósł i korzystam z dwóch, bo są idealne:D No, może gdy laktacja troszeczkę się ustabilizuje zakupię sobie jakiś następny staniczek, zobaczymy. Ciesze się, że przerobiłam te, które miałam, bo rozmiaru po porodzie nie można być pewnym.

Ze spraw ciążowych tyle.

Z pozaciążowych będzie nowa polska firma - Nipplex. No, na rynku nie wiem czy taka nowa ale dla mnie tak:D
Tabelka jest myślę, dla średniobiuściastych i taki stanik oglądałam na siostrze;) Ja się nie mieszczę, wg tego co piszą, ale chętnie bym przymierzyła na sobie, jeden z ostatnich rozmiarów, bo może a nóż widelec okazałoby się, że pasuje, tak jak Avy.

Do rzeczy.

_____________________________________________________
MODEL: Barbara; usztywniany
Cena: 40zł


TYTUŁEM WSTĘPU:
Firmy wcześniej nie znałam, a zdziwiłam się, gdyż swoje biustonosze reklamują jako 'na duży biust', a w opcjach dla tej kategorii występuje więcej rozmiarów o rozmiarach 80/85F/G. Mam obawy, czy dla mnie znalazłoby się coś w asortymencie firmy, pewnie tylko wtedy, jeśli okazałoby się, że tabelka jest totalnie rozjechana a tego nie wiem, a może ja nie łapię się na 'duży biust' tylko na 'biust rozmiarów kosmicznych'?:D Skupię się zatem na 75F, który akurat odzwierciedla wymiary nosicielki z tabelki;)
Wzornictwo mi się bardzo podoba, kolorowe i stonowane wzory i kolory. Myślę, że pod tym względem, każdy znalazłby coś dla siebie. Kroje i modele - w sumie wszystkie bardzo podobne, usztywniane. Co mi się jednak spodobało, to koszulki z najnowszej kolekcji. Modelki są poprawione, więc można się jedynie domyślić, jak wszystko wygląda w rzeczywistości.


PODTRZYMANIE, DOPASOWANIE, WYGODA, JAKOŚĆ:
Stanik kosztował 40zł w zwykłym tzw. 'bieliźniaku'. Patrzę w sieci, są troszeczkę droższe ale i tak ceny baaaardzo zadowalające, od 60zł. 
Jeśli chodzi o stosunek ceny do jakości, to jestem mile zaskoczona. Przeszycia są porządnie wykonane, materiał na szwach nie rozchodzi się a gumki wyglądają solidnie. Myślę, że spokojnie wystarczy na użytkowanie przez kilka miesięcy. Ramiączka są odpinane, czego bardzo brakuje mi w niektórych firmach ale w rozmiarze 75F to jest raczej standard.
Całość wykonana jest bardzo starannie.
Jeśli chodzi o podtrzymanie (stanik jest dobrze dobrany). Pas obwodu nie podjeżdża do góry, ramiączka nie wżynają się za bardzo a miseczki nie odcinają pach. Szczególnie mam ochotę na ta firmę po tym, jak zobaczyłam, jak stanik układa się na zewnętrznej stronie piersi. Idealnie przylega, miska nie jest za wysoka i na pewno nie wyglądałaby spod letnich sukienek i bluzek - a to bardzo przeszkadza mi w Avach, to, że wyglądają czasami;)

Stanik zaliczony do bardzo wygodnych w użytkowaniu:)


PODSUMOWANIE:
Nie testowałam stanika nabiustnie, więc i opis lakoniczny. Może kiedyś będę miała możliwość i okazję, skorzystam na pewno. Polecam jednak wszystkim, którzy łapią się w tabelkę a i tym, którzy się nie łapią również, chętnie poznam opinie:D
Firma godna uwagi. 
Za tą cenę warto kupić i zadbać o swój biust:)

 






poniedziałek, 22 października 2012

Zabawka do wózka - szydełkowania ciąg dalszy.

I stało się - od ponad tygodnia jesteśmy rodzicami:) Należy oczywiście troszeczkę przeorganizować sobie dzień i noc ale póki co, brudem nie zarastamy, dajemy radę a jak będzie dalej to czas pokaże:D

Troszeczkę zaległości, jeszcze przedporodowych. 
Kwiatki powstały spontanicznie i miały posłużyć do czegoś innego ale koniec końców posłużyły do stworzenia zawieszki do wózka:)
Zaobserwowałam kiedyś zabawki mocowane do wózków na kółku plastikowym ale chyba zjeżdżały zdaje się, więc może te będą praktyczniejsze? 
Kolory są jakie miałam, myślę, że tragedii nie ma.
Zobaczymy czy naszej latorośli się spodobają;)






Miłego dnia wszystkim życzę:)



piątek, 5 października 2012

Szydełkowe baleriny

Niestety, leżę w łóżku... Zatoki mnie dopadły, ech.. W międzyczasie rozpadły mi się kapcie. No dobrze, kosztowały 10 zł ale żeby po 3 tygodniach chodzenia?:D
Postanowiłam wydziergać sobie nowe, dycha tu dycha tam a i do sklepu trzeba się wybrać a zimno w stopy, eee tam, czas jeszcze mam;)
Wydziergałam sobie kapcie papcie (bardzo podobne dziergała nam mama w dzieciństwie) a ze starych przeszyłam szarą, polarową wyściółkę wewnętrzną (coby było przyjemniej w stopę), i podeszwę (coby ciapy się nie ślizgały i nie brudziły za szybko). Wykonanie całości zajęło mi jeden dzień:D

A oto efekty:




No, to zakładam paputki na stópki i idę dziergać opaskę jakąś na głowę, bo niby ciepło ale wieje a wszystkie czapki 140 km stąd;D

poniedziałek, 1 października 2012

Jesienne rogaliki z polewą czekoladową.

Jesień jesień, trzeba częściej zaparzać ciepłą herbatę a z lemoniadą pożegnać się przynajmniej do wiosny;)
Jednak ileż można pic sama herbatę, zawsze to inaczej, jak zagryzie się czymś słodkim. Do sklepu nie chce się iść, a jak  nawet się już jest, to te ciastka jakieś takie nie dobre, czasami zeschnięte a czasami za słodkie.
Problem robi się jeszcze większy, jak niestety nie ma się w sobie zapędów cukierniczych i lepiej wychodzi pizza niż sernik:D 

No ale, jedną z rzeczy, jakiej nie lubię w kuchni, to brudzić rąk w cieście drożdżowym, no nie lubię i koniec. Może stąd brak u mnie zapędów cukierniczych? Tylko przecież nie każde ciasto jest drożdżowe... Ale, smak bułek z jabłkami i świeże mleko od krowy to smak dzieciństwa i czasami chciało by się cofnąć o te -dzieścia lat;)

Trochę poszukałam, trochę po necie poszperałam i znalazłam idealny dla mnie przepis na rogaliki drożdżowe. Z przyjemnością się za nie zabieram a w ten weeckend zrobiłam podwójną porcję, wyszło ich około 100 i zniknęły w dwa dni:D 
Zrobiłam z jabłkiem i cynamonem i dżemem wiśniowym, własnej roboty;)

Przepisu nie zmieniałam nic a nic a wszystko upiekłam w prodiżu, bo niestety nie mamy piekarnika. 

Wyszły o tak:


Przepis na rogaliki jest tu a i sposób na polewę zasługuje na wielka uwagę, zawsze się uda a do tortu czy ciasta na zimno - idealna. Pooglądać warto, w tym miejscu:)

Smacznego!

poniedziałek, 17 września 2012

Dla Mamy i Maleństwa

Tak odbiegając od tematów ostatnich, coś o wdzięcznej nazwie;)

Chyba nadal dość popularne jest tzw. zbieranie punktów za zakupy w różnych miejscach. Chyba wszystkie hipermarkety mają w swojej ofercie karty promocyjne i rabatowe. Popularny jest też program Payback (z którego korzystamy i cierpliwie ciułamy punkciki;))
Takie akcje mają za zadanie przyciągnąć oczywiście nas, potencjalnych klientów. 
Ja na szczęście jakoś jestem odporna na fanatyczne jeżdżenie po mieście w celu zdobycia 2 czy 3 punktów za zakupy w danym sklepie ale jeśli przy okazji robię zakupy i sklep jest po drodze, to czemu nie?

Jeszcze jakiś czas temu i w pewnej sieci aptek można było coś uciułać, aby po roku odebrac krem do rąk czy inny kosmetyk za 10 zł;D Niestety ustawa refundacyjna (jak zwał tak zwał) zabroniła tego typu działań i moja karta punktowa gdzieśtam sobie leży i na krem się już nie doczeka. Znalazłam za to coś zamiast tego, myślę, że nawet jest to lepsze rozwiązanie niż zbieranie punktów. Zawsze można przetestować.

Jest to program Dla Mamy i Maleństwa, który przeznaczony jest dla mam i kobiet w ciąży. Oferuje część produktów w teoretycznie niższych cenach. Teoretycznie, bo w internecie można niektóre znaleźć jeszcze taniej. Ja jednak wychodzę z założenia, że każdy musi sobie sam przekalkulować, co bardziej mu się opłaca i co woli bardziej. 
Dla mnie: wliczając koszt przesyłki zakupów internetowych, bardzo często wychodzi na to samo. Jeśli chcemy kupić coś taniej, to czasami musimy za tymi promocjami najeździć, co też wychodzi na to samo;)

W programie dostaje się kartę, która upoważnia do zakupów w promocyjnych cenach.
Ja swoja kartę odebrałam już dwa miesiące temu ale nie miałam okazji jej przetestować ale moja Sister tak - na razie bez zastrzeżeń:)
Dla zainteresowanych, o programie można przeczytać tu

wtorek, 11 września 2012

Drugie życie tuniki - jesienna apaszka/komin.

No, idąc za ciosem, chciałabym Wam jeszcze coś pokazać, bardzo prosty sposób na stworzenie klawej i praktycznej apaszki/chustki na pierwsze, chłodniejsze, jesienne dni:)

Dostałam od koleżanki tunikę, no która nie leżała na mnie zbyt dobrze i nie wyglądałam zbyt zachwycająco. Tunika miała trochę koralików i baaaaaardzo dużo cienkiego materiału (nie pomyślałam wcześniej, aby zrobić jej zdjęcie). Zastanawiałam się przez dzień cały,co by można było z niej zrobić.
Spódnica na lato - ale, lato się kończy a kto zgadnie jaki rozmiar będę miała za rok, temu konia z rzędem.
No to tunika leżała ze dwa tygodnie.
Kiedy zaczęło robić się troszeczkę chłodniej, głównie wieczorami, wyciągnęłam chustki jesienne w celu odświeżenia przed sezonem.

I mnie oświeciło!
Przecież ten tunikowy materiał jest idealny na taką właśnie chustkę!
Obcięłam więc tunikę na prosto.
Otrzymałam wielkie koło o obwodzie 260cm i szerokości 60 cm. Zaczęłam próbować i przymierzać. Zamotałam sobie to to na szyi, i stwierdziłam, że nie trzeba rozcinać i że długość jest dla mnie idealna. Spokojnie starcza nawet na założenie na głowę i okrycie szyi. Super wynalazek:D
Jedna krawędź była już wykończona drobniutką koronką a drugą rzuciłam na maszynę, coby się nie siepała.
I tak to właśnie wygląda:




Zaletą takiego komina jest to, że się nie rozwiązuje, nie przemieszcza za bardzo i wygląda bardzo dobrze w każdym ułożeniu fałd. Na zdjęciu jest założony tak, aby układał się swobodnie ale można go jeszcze raz okręcić wokół szyi, pod bardziej dopasowane kurtki czy bluzy.
Dodatkowo, jest idealny na moją długą szyję i nie muszę chować głowy w ramiona, gdy mocniej zawieje wiatr;)

Jak zrobić stanik do karmienia?

Jak? Bardzo prosto:D

Jak już stwierdziłam, że w sklepach nie ma dla mnie nic godnego uwagi a przez internet kupować, jakoś tak, na jedno wychodzi, to zaczęłam kombinować z tymi stanikami, które w szafie leżą.
O dziwo, w ciąży schudłam parę kilo. Jak ważyłam 73 to teraz (9 miesiąc) ważę 69/70 - się lekarz nawet zdziwił ostatnio:D
Ale, dzięki temu stare staniki są na mnie w sam raz a te nowsze ciut za duże. Jest potencjał do kombinowania;)
Jak już wykombinowałam, jak przerobić to co mam, znalazłam podobną notkę w necie o tu.

Moje staniki zrobiłam w identyczny sposób, jedynie doszytą gumkę umieściłam w miseczce tak, aby nie wyglądała spod pachy (bo oczywiście w pasmanteriach są tylko czarne i białe). I do maszyny:)
Przerobiłam dwa mniejsze nieco i starsze staniki (Ava Troppo i Atramento) i dwa najnowsze, większe (Ava Uke i Astrae).
Z racji, że pomysł jest taki sam jak w podanym wcześniej linku, nie będę się rozpisywać za bardzo.
Tak to wygląda w praktyce:




I czy na pierwszy rzut oka widać, że to  przeróbka?:D

Koszt przerobienia:
  • 10 zapinek - 5,49 zł (allegro); przerobiłam sobie jeszcze nocny stanik, coby było git majonez w nocy,
  • guma o szerokości ok 12 mm - 1,50zł/m; jeśli chodzi o szerokość gumy i zapinek musi być mniej więcej taka sama jak ramiączka w stanikach ale i z tym można sobie poradzić,
  • nici do szycia,
  • czas, dobre chęci i dobrze dobrane staniki.
Wiele też jest sugestii dotyczących pewnych cech, jakie musi lub powinien mieć stanik do karmienia.
Z racji, że z doświadczenia nic w tym temacie nie wiem, to póki co nie będę się wypowiadać.

Myślę też, że każda kobieta w inny sposób przechodzi laktację i czas karmienia, i musi sama dojść do tego, w czym jej będzie najwygodniej. Ja przymierzałam jeden, nawet nie w moim rozmiarze tylko w zbliżonym i wiem, że bez fiszbin i odpowiedniego podtrzymania nie ma co nawet podchodzić do tego tematu. Stanik na pewno musi być wygodny, sprawdzony i nie uciskać (czyt. dobrze dobrany).
Więc za około 20 zł mam 4 staniki wygodne, dobrane i sprawdzone, i obym nie musiała wyciągać z nich fiszbin:D

poniedziałek, 10 września 2012

Przybornik, nie tylko do łóżeczka - jak uszyć i "Recyklingowe Wariacje"

No jakimś, nieokreślonym bliżej  cudem, udało nam się wykorzystać cały transfer, no i gdzie to 8GB poszło?:D
Także teraz nadrabiam zaległości i spraw kilka, które udało mi się w tym czasie spłodzić:D

Na początek: Przybornik.


O rzeczach potrzebnych i niepotrzebnych dla dzieci, napomknęłam trochę. W głównej mierze chodziło o to, że więcej jest raczej badziewia dla dzieci, niż rzeczy faktycznie potrzebnych. Te tzw. badziewie jest wszechobecne i sprawia, że matka może bardzo łatwo stracić głowę.

Jednak istnieje coś, co pamiętam jeszcze z dzieciństwa, z małego mieszkania na 4 piętrze. Otóż, są to potocznie zwane "kieszenie na drzwi" aczkolwiek niektórzy, ładnie nazywają to przybornikiem. Zanim dotarłam do tego określenia, wiedziałam już, że właśnie takie "kieszenie" bardzo mi się przydadzą, ale w łazience. Bo mała, minimalnie umeblowana a nowy członek rodziny też potrzebuje kilku rzeczy a dodatkowo fajnie by było, coby się pod nogami nie walały;)

Na określenie "przybornik" trafiłam podczas poszukiwania pościeli. Rożek, ochraniacz, baldachim... No trochę tego za dużo do zbierania kurzu. Na pierwszy rzut oka ładnie to wygląda, ale ja nie wiem, czy chciałabym być tak opatulona "pieseczkami i słoniczkami".
Był tam również rzeczony przybornik. No, zamiast dodatkowych mebli (a upchnięte mamy w szafie już chyba maksymalnie), przydałby się taki wynalazek na łóżeczko, coby nie szukać w tej szafie upchniętej np. pieluch.

W IKEA takie cudo kosztowało, żeby nie skłamać, 30 zł. Hak taki jak od wieszaka, no nie ma gdzie w łazience tego powiesić, drzwi też już nie takie PRL-owskie to i się nie zaczepi. Oprócz tego te kieszenie jakieś takie małe, może pół pieluchy by się zmieściło. Szkoda pieniędzy.

Przyborniki nowe, allegropochodne, no takie jakieś, hm.. wiotkie? kiepskie? powyciągane i mało stabilne, wzory jakieś takie, nieładne? Nie opłaca się.

Co zrobiłam oczywiście?
Zrobiłam wypad na tanią odzież. Zakupiłam małą zasłonkę z grubego materiału w kwiatki za 5 zł i beżową poszewkę na poduszkę za 3zł. No ale co z tą wiotkością, po co mi wisząca szmata?
R. znalazł w Castoramie metrowe listewki, po 2,50zł/szt. Cudnie! Jeszcze tylko mocowanie. W łazience potrzebuje innego a na łóżeczko innego. Zatem wymyśliłam przybornik wielofunkcyjny, z mocowaniem do łóżeczka i do łazienki:D Może kiedyś będzie wisiał na łóżeczku ale póki co, przeznaczony jest do łazienki. R. wyciągną maszynę do szycia i wczoraj powstały PRL-owskie "kieszenie", o wymiarach 40/60 cm:D





Dolną i górną krawędź przeszyłam tak, aby była możliwość umieszczenia wspomnianych listewek, coby nic się pod ciężarem nie wyciągało i było w miarę stabilne.


Kieszeni jest 4, w tym samym rozmiarze prawie. Krawędź kieszeni wyposażona jest w gumki, coby zawartość się nie wysuwała.
Cały przybornik jest uszyty z podwójnego materiału, tak samo ja kieszenie.

Mocowanie: Do łóżeczka - dwie szelki z wszytymi rzepami. Do łazienki - zapięte szelki zaczepia się na dodatkową listewkę obszytą materiałem, dzięki czemu całość można przymocować do haczyków i wieszaków, jakie często mamy w łazienkach;)



Przybornik owy przechowuje już pieluchy i kosmetyki w łazience, na chwilę obecną wygląda superowo.

Z racji, że jestem szyciowym samoukiem i amatorem, nie wiem jakie szablony czy wykroje podać, bo wszystko powstawało od ręki i z głowy.
Normalnie jestem z siebie dumna:D

P.S.
Przeglądając ostatni wpis Pani Magdy, postanowiłam zgłosić cudo to, do konkursu "Recyklingowe Wariacje".
A nóż widelec:D



poniedziałek, 3 września 2012

Szydełkowy miś

Już jakiś czas temu wpadły mi w oko zabawki wykonane na szydełku. Niektórym przedszkolakom też się spodobały;)
Nie miałam jakoś sposobu, aby takimi zabawkami się zająć, bo i komu robić;) Teraz nadarzyła się okazja. 

Zanim zaczęłam robić kocyk do wózka, nie znałam jeszcze płci, zatem nie wykorzystałam różowej włóczki. Na chwilę obecną wiem, że różu mogę używać oraz wzorów na szydełkowe zabawki również.
Powstała moja pierwsza włóczkowa zabawka:D 



Oczywiście należało skorzystać z wzoru, a bardzo prostym na początek okazał się właśnie ten. Super strona, i pewnie jeszcze mnie nie raz zainspiruje. Dziękuję:)

Dodałam mordkę od siebie. Rączki wykonałam troszeczkę inaczej. 8 rzędów po 10 półsłupków i koniec taki sam. Wysokość to 16 cm.

Miś jest różowy, i z racji późnej pory dodaję zdjęcie bez i z fleszem;)


sobota, 1 września 2012

Szydełkowa torba II

Idąc za ciosem, opiszę pokrótce inną szydełkową torbę, którą wykonałam w czasach LO i Power Flower.
Ta była praktyczniejsza, bo pojemniejsza.




WYKONANIE:


  1. Oddzielnie wykonujemy klapę torby, pasek  i część właściwą torby.
  2. Ścieg jest bardzo prosty, potrzebujemy szydełko i umiejętność wykonywania słupków i łańcuszka. Tu można troszeczkę pooglądać:)
  3.  Klapę wykonałam oddzielnie, została później doszyta do reszty. Część właściwa torby składa się z dwóch takich samych prostokątów, również zszytych ze sobą. Wtedy nie wpadłam na to, że można wykonać jeden prostokąt, dwa razy większy i złożyć go na pół, co utworzy torbę.
  4. Gdy osiągniemy już pożądane wielkości wszystkich elementów, łączymy je w całość. Pasek torby, w tym przypadku, jest jednocześnie boczną częścią torby ale spokojnie można tez dorobić go do reszty. To właśnie on łączy części właściwe torby.
  5. Wykonujemy podszewkę o odpowiedniej wielkości, zgodnej z rozmiarami torby. Podszewka zapobiegnie nadmiernemu rozciągnięciu się i odkształceniu. Dodatkowo zapewni szczelność i to, że żaden długopis nie wysunie się.
  6. W odpowiednim miejscu doszywamy rzepy do zamykania klapy.
  7. Miłego noszenia:)

Oczywiście torba ta jest produktem już prawie 10 letnim, swoje lata ma i została troszeczkę wyeksploatowana. Jaka jest każdy widzi ale jestem z niej niezmiernie dumna:D
Aż szkoda rozrabiać, więc leży i delikatnie się kurzy;)






Kwiatek ratunkowy:)

Oczywiście, w spodniach z taniej odzieży chodzi się dopóki, dopóty doszczętnie się nie spiorą albo poprzecierają a nowe spodnie za 100zł założysz 20 razy, upierzesz w 30st. powiedzmy 10-8 razy i do naprawy. Może za dużo wymagam od spodni za 100zł? Może takie lepsze to w zasadzie za 200 są?

A zaczęło się tak. 
Kupiłam piękne, nowe, szare, modne spodnie. Z ciężkim sercem wydałam zarobione 100zł ale co tam! (Oczywiście przeliczyłam od razu na tanią odzież, ile za to by kupił rzeczy:D). Pech chciał, że spodnie trzeba było zaraz ratować. Nie była to wina spodni, bardziej moja. Przed praniem sprawdzam dokładnie kieszenie, czasami jakaś dycha zapomniana się trafi:D 
I do pralki. Wyciągam, suszę, prasuję.. A tu na kieszeni pośladkowej żółta plama! No zaczęłam zachodzić w głowę,co się mogło stać. Sprawdzam jeszcze raz kieszenie i nic, myślę, coś zafarbowało... Tylko nic żółtego nie prałam. Sprawdzam kolejny raz, tym razem zaglądając nie tylko dłonią ale i oczami a tam, żółta karteczka przyklejona od wewnątrz do kieszeni, ale się wściekłam. Te spodnie miałam na sobie 3, może 4 razy.
No nic, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Poszły w ruch igły, nici i koraliki. Narysowała sobie ołówkiem mniej więcej co ma być i zaczęłam.


A oto co udało się stworzyć.


Kolejny problem za kilka tygodni. 
Chciałam sobie legalnie usiąść na krześle, i jak to czasami w zwyczaju mam, delikatnie podciągam z przodu spodnie. Ja za spodnie a tu... Dziura! No jeszcze gdybym się szarpała z nimi, lub rozciągała czy coś... Nie no, to to już przegięcie. Na razie zdążyłam jedynie dziurę załatać na maszynie, dobrze, że koraliki jeszcze takie mam, trzeba będzie siąść i zrobić:)