poniedziałek, 17 września 2012

Dla Mamy i Maleństwa

Tak odbiegając od tematów ostatnich, coś o wdzięcznej nazwie;)

Chyba nadal dość popularne jest tzw. zbieranie punktów za zakupy w różnych miejscach. Chyba wszystkie hipermarkety mają w swojej ofercie karty promocyjne i rabatowe. Popularny jest też program Payback (z którego korzystamy i cierpliwie ciułamy punkciki;))
Takie akcje mają za zadanie przyciągnąć oczywiście nas, potencjalnych klientów. 
Ja na szczęście jakoś jestem odporna na fanatyczne jeżdżenie po mieście w celu zdobycia 2 czy 3 punktów za zakupy w danym sklepie ale jeśli przy okazji robię zakupy i sklep jest po drodze, to czemu nie?

Jeszcze jakiś czas temu i w pewnej sieci aptek można było coś uciułać, aby po roku odebrac krem do rąk czy inny kosmetyk za 10 zł;D Niestety ustawa refundacyjna (jak zwał tak zwał) zabroniła tego typu działań i moja karta punktowa gdzieśtam sobie leży i na krem się już nie doczeka. Znalazłam za to coś zamiast tego, myślę, że nawet jest to lepsze rozwiązanie niż zbieranie punktów. Zawsze można przetestować.

Jest to program Dla Mamy i Maleństwa, który przeznaczony jest dla mam i kobiet w ciąży. Oferuje część produktów w teoretycznie niższych cenach. Teoretycznie, bo w internecie można niektóre znaleźć jeszcze taniej. Ja jednak wychodzę z założenia, że każdy musi sobie sam przekalkulować, co bardziej mu się opłaca i co woli bardziej. 
Dla mnie: wliczając koszt przesyłki zakupów internetowych, bardzo często wychodzi na to samo. Jeśli chcemy kupić coś taniej, to czasami musimy za tymi promocjami najeździć, co też wychodzi na to samo;)

W programie dostaje się kartę, która upoważnia do zakupów w promocyjnych cenach.
Ja swoja kartę odebrałam już dwa miesiące temu ale nie miałam okazji jej przetestować ale moja Sister tak - na razie bez zastrzeżeń:)
Dla zainteresowanych, o programie można przeczytać tu

wtorek, 11 września 2012

Drugie życie tuniki - jesienna apaszka/komin.

No, idąc za ciosem, chciałabym Wam jeszcze coś pokazać, bardzo prosty sposób na stworzenie klawej i praktycznej apaszki/chustki na pierwsze, chłodniejsze, jesienne dni:)

Dostałam od koleżanki tunikę, no która nie leżała na mnie zbyt dobrze i nie wyglądałam zbyt zachwycająco. Tunika miała trochę koralików i baaaaaardzo dużo cienkiego materiału (nie pomyślałam wcześniej, aby zrobić jej zdjęcie). Zastanawiałam się przez dzień cały,co by można było z niej zrobić.
Spódnica na lato - ale, lato się kończy a kto zgadnie jaki rozmiar będę miała za rok, temu konia z rzędem.
No to tunika leżała ze dwa tygodnie.
Kiedy zaczęło robić się troszeczkę chłodniej, głównie wieczorami, wyciągnęłam chustki jesienne w celu odświeżenia przed sezonem.

I mnie oświeciło!
Przecież ten tunikowy materiał jest idealny na taką właśnie chustkę!
Obcięłam więc tunikę na prosto.
Otrzymałam wielkie koło o obwodzie 260cm i szerokości 60 cm. Zaczęłam próbować i przymierzać. Zamotałam sobie to to na szyi, i stwierdziłam, że nie trzeba rozcinać i że długość jest dla mnie idealna. Spokojnie starcza nawet na założenie na głowę i okrycie szyi. Super wynalazek:D
Jedna krawędź była już wykończona drobniutką koronką a drugą rzuciłam na maszynę, coby się nie siepała.
I tak to właśnie wygląda:




Zaletą takiego komina jest to, że się nie rozwiązuje, nie przemieszcza za bardzo i wygląda bardzo dobrze w każdym ułożeniu fałd. Na zdjęciu jest założony tak, aby układał się swobodnie ale można go jeszcze raz okręcić wokół szyi, pod bardziej dopasowane kurtki czy bluzy.
Dodatkowo, jest idealny na moją długą szyję i nie muszę chować głowy w ramiona, gdy mocniej zawieje wiatr;)

Jak zrobić stanik do karmienia?

Jak? Bardzo prosto:D

Jak już stwierdziłam, że w sklepach nie ma dla mnie nic godnego uwagi a przez internet kupować, jakoś tak, na jedno wychodzi, to zaczęłam kombinować z tymi stanikami, które w szafie leżą.
O dziwo, w ciąży schudłam parę kilo. Jak ważyłam 73 to teraz (9 miesiąc) ważę 69/70 - się lekarz nawet zdziwił ostatnio:D
Ale, dzięki temu stare staniki są na mnie w sam raz a te nowsze ciut za duże. Jest potencjał do kombinowania;)
Jak już wykombinowałam, jak przerobić to co mam, znalazłam podobną notkę w necie o tu.

Moje staniki zrobiłam w identyczny sposób, jedynie doszytą gumkę umieściłam w miseczce tak, aby nie wyglądała spod pachy (bo oczywiście w pasmanteriach są tylko czarne i białe). I do maszyny:)
Przerobiłam dwa mniejsze nieco i starsze staniki (Ava Troppo i Atramento) i dwa najnowsze, większe (Ava Uke i Astrae).
Z racji, że pomysł jest taki sam jak w podanym wcześniej linku, nie będę się rozpisywać za bardzo.
Tak to wygląda w praktyce:




I czy na pierwszy rzut oka widać, że to  przeróbka?:D

Koszt przerobienia:
  • 10 zapinek - 5,49 zł (allegro); przerobiłam sobie jeszcze nocny stanik, coby było git majonez w nocy,
  • guma o szerokości ok 12 mm - 1,50zł/m; jeśli chodzi o szerokość gumy i zapinek musi być mniej więcej taka sama jak ramiączka w stanikach ale i z tym można sobie poradzić,
  • nici do szycia,
  • czas, dobre chęci i dobrze dobrane staniki.
Wiele też jest sugestii dotyczących pewnych cech, jakie musi lub powinien mieć stanik do karmienia.
Z racji, że z doświadczenia nic w tym temacie nie wiem, to póki co nie będę się wypowiadać.

Myślę też, że każda kobieta w inny sposób przechodzi laktację i czas karmienia, i musi sama dojść do tego, w czym jej będzie najwygodniej. Ja przymierzałam jeden, nawet nie w moim rozmiarze tylko w zbliżonym i wiem, że bez fiszbin i odpowiedniego podtrzymania nie ma co nawet podchodzić do tego tematu. Stanik na pewno musi być wygodny, sprawdzony i nie uciskać (czyt. dobrze dobrany).
Więc za około 20 zł mam 4 staniki wygodne, dobrane i sprawdzone, i obym nie musiała wyciągać z nich fiszbin:D

poniedziałek, 10 września 2012

Przybornik, nie tylko do łóżeczka - jak uszyć i "Recyklingowe Wariacje"

No jakimś, nieokreślonym bliżej  cudem, udało nam się wykorzystać cały transfer, no i gdzie to 8GB poszło?:D
Także teraz nadrabiam zaległości i spraw kilka, które udało mi się w tym czasie spłodzić:D

Na początek: Przybornik.


O rzeczach potrzebnych i niepotrzebnych dla dzieci, napomknęłam trochę. W głównej mierze chodziło o to, że więcej jest raczej badziewia dla dzieci, niż rzeczy faktycznie potrzebnych. Te tzw. badziewie jest wszechobecne i sprawia, że matka może bardzo łatwo stracić głowę.

Jednak istnieje coś, co pamiętam jeszcze z dzieciństwa, z małego mieszkania na 4 piętrze. Otóż, są to potocznie zwane "kieszenie na drzwi" aczkolwiek niektórzy, ładnie nazywają to przybornikiem. Zanim dotarłam do tego określenia, wiedziałam już, że właśnie takie "kieszenie" bardzo mi się przydadzą, ale w łazience. Bo mała, minimalnie umeblowana a nowy członek rodziny też potrzebuje kilku rzeczy a dodatkowo fajnie by było, coby się pod nogami nie walały;)

Na określenie "przybornik" trafiłam podczas poszukiwania pościeli. Rożek, ochraniacz, baldachim... No trochę tego za dużo do zbierania kurzu. Na pierwszy rzut oka ładnie to wygląda, ale ja nie wiem, czy chciałabym być tak opatulona "pieseczkami i słoniczkami".
Był tam również rzeczony przybornik. No, zamiast dodatkowych mebli (a upchnięte mamy w szafie już chyba maksymalnie), przydałby się taki wynalazek na łóżeczko, coby nie szukać w tej szafie upchniętej np. pieluch.

W IKEA takie cudo kosztowało, żeby nie skłamać, 30 zł. Hak taki jak od wieszaka, no nie ma gdzie w łazience tego powiesić, drzwi też już nie takie PRL-owskie to i się nie zaczepi. Oprócz tego te kieszenie jakieś takie małe, może pół pieluchy by się zmieściło. Szkoda pieniędzy.

Przyborniki nowe, allegropochodne, no takie jakieś, hm.. wiotkie? kiepskie? powyciągane i mało stabilne, wzory jakieś takie, nieładne? Nie opłaca się.

Co zrobiłam oczywiście?
Zrobiłam wypad na tanią odzież. Zakupiłam małą zasłonkę z grubego materiału w kwiatki za 5 zł i beżową poszewkę na poduszkę za 3zł. No ale co z tą wiotkością, po co mi wisząca szmata?
R. znalazł w Castoramie metrowe listewki, po 2,50zł/szt. Cudnie! Jeszcze tylko mocowanie. W łazience potrzebuje innego a na łóżeczko innego. Zatem wymyśliłam przybornik wielofunkcyjny, z mocowaniem do łóżeczka i do łazienki:D Może kiedyś będzie wisiał na łóżeczku ale póki co, przeznaczony jest do łazienki. R. wyciągną maszynę do szycia i wczoraj powstały PRL-owskie "kieszenie", o wymiarach 40/60 cm:D





Dolną i górną krawędź przeszyłam tak, aby była możliwość umieszczenia wspomnianych listewek, coby nic się pod ciężarem nie wyciągało i było w miarę stabilne.


Kieszeni jest 4, w tym samym rozmiarze prawie. Krawędź kieszeni wyposażona jest w gumki, coby zawartość się nie wysuwała.
Cały przybornik jest uszyty z podwójnego materiału, tak samo ja kieszenie.

Mocowanie: Do łóżeczka - dwie szelki z wszytymi rzepami. Do łazienki - zapięte szelki zaczepia się na dodatkową listewkę obszytą materiałem, dzięki czemu całość można przymocować do haczyków i wieszaków, jakie często mamy w łazienkach;)



Przybornik owy przechowuje już pieluchy i kosmetyki w łazience, na chwilę obecną wygląda superowo.

Z racji, że jestem szyciowym samoukiem i amatorem, nie wiem jakie szablony czy wykroje podać, bo wszystko powstawało od ręki i z głowy.
Normalnie jestem z siebie dumna:D

P.S.
Przeglądając ostatni wpis Pani Magdy, postanowiłam zgłosić cudo to, do konkursu "Recyklingowe Wariacje".
A nóż widelec:D



poniedziałek, 3 września 2012

Szydełkowy miś

Już jakiś czas temu wpadły mi w oko zabawki wykonane na szydełku. Niektórym przedszkolakom też się spodobały;)
Nie miałam jakoś sposobu, aby takimi zabawkami się zająć, bo i komu robić;) Teraz nadarzyła się okazja. 

Zanim zaczęłam robić kocyk do wózka, nie znałam jeszcze płci, zatem nie wykorzystałam różowej włóczki. Na chwilę obecną wiem, że różu mogę używać oraz wzorów na szydełkowe zabawki również.
Powstała moja pierwsza włóczkowa zabawka:D 



Oczywiście należało skorzystać z wzoru, a bardzo prostym na początek okazał się właśnie ten. Super strona, i pewnie jeszcze mnie nie raz zainspiruje. Dziękuję:)

Dodałam mordkę od siebie. Rączki wykonałam troszeczkę inaczej. 8 rzędów po 10 półsłupków i koniec taki sam. Wysokość to 16 cm.

Miś jest różowy, i z racji późnej pory dodaję zdjęcie bez i z fleszem;)


sobota, 1 września 2012

Szydełkowa torba II

Idąc za ciosem, opiszę pokrótce inną szydełkową torbę, którą wykonałam w czasach LO i Power Flower.
Ta była praktyczniejsza, bo pojemniejsza.




WYKONANIE:


  1. Oddzielnie wykonujemy klapę torby, pasek  i część właściwą torby.
  2. Ścieg jest bardzo prosty, potrzebujemy szydełko i umiejętność wykonywania słupków i łańcuszka. Tu można troszeczkę pooglądać:)
  3.  Klapę wykonałam oddzielnie, została później doszyta do reszty. Część właściwa torby składa się z dwóch takich samych prostokątów, również zszytych ze sobą. Wtedy nie wpadłam na to, że można wykonać jeden prostokąt, dwa razy większy i złożyć go na pół, co utworzy torbę.
  4. Gdy osiągniemy już pożądane wielkości wszystkich elementów, łączymy je w całość. Pasek torby, w tym przypadku, jest jednocześnie boczną częścią torby ale spokojnie można tez dorobić go do reszty. To właśnie on łączy części właściwe torby.
  5. Wykonujemy podszewkę o odpowiedniej wielkości, zgodnej z rozmiarami torby. Podszewka zapobiegnie nadmiernemu rozciągnięciu się i odkształceniu. Dodatkowo zapewni szczelność i to, że żaden długopis nie wysunie się.
  6. W odpowiednim miejscu doszywamy rzepy do zamykania klapy.
  7. Miłego noszenia:)

Oczywiście torba ta jest produktem już prawie 10 letnim, swoje lata ma i została troszeczkę wyeksploatowana. Jaka jest każdy widzi ale jestem z niej niezmiernie dumna:D
Aż szkoda rozrabiać, więc leży i delikatnie się kurzy;)






Kwiatek ratunkowy:)

Oczywiście, w spodniach z taniej odzieży chodzi się dopóki, dopóty doszczętnie się nie spiorą albo poprzecierają a nowe spodnie za 100zł założysz 20 razy, upierzesz w 30st. powiedzmy 10-8 razy i do naprawy. Może za dużo wymagam od spodni za 100zł? Może takie lepsze to w zasadzie za 200 są?

A zaczęło się tak. 
Kupiłam piękne, nowe, szare, modne spodnie. Z ciężkim sercem wydałam zarobione 100zł ale co tam! (Oczywiście przeliczyłam od razu na tanią odzież, ile za to by kupił rzeczy:D). Pech chciał, że spodnie trzeba było zaraz ratować. Nie była to wina spodni, bardziej moja. Przed praniem sprawdzam dokładnie kieszenie, czasami jakaś dycha zapomniana się trafi:D 
I do pralki. Wyciągam, suszę, prasuję.. A tu na kieszeni pośladkowej żółta plama! No zaczęłam zachodzić w głowę,co się mogło stać. Sprawdzam jeszcze raz kieszenie i nic, myślę, coś zafarbowało... Tylko nic żółtego nie prałam. Sprawdzam kolejny raz, tym razem zaglądając nie tylko dłonią ale i oczami a tam, żółta karteczka przyklejona od wewnątrz do kieszeni, ale się wściekłam. Te spodnie miałam na sobie 3, może 4 razy.
No nic, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Poszły w ruch igły, nici i koraliki. Narysowała sobie ołówkiem mniej więcej co ma być i zaczęłam.


A oto co udało się stworzyć.


Kolejny problem za kilka tygodni. 
Chciałam sobie legalnie usiąść na krześle, i jak to czasami w zwyczaju mam, delikatnie podciągam z przodu spodnie. Ja za spodnie a tu... Dziura! No jeszcze gdybym się szarpała z nimi, lub rozciągała czy coś... Nie no, to to już przegięcie. Na razie zdążyłam jedynie dziurę załatać na maszynie, dobrze, że koraliki jeszcze takie mam, trzeba będzie siąść i zrobić:)


Szydełkowa torba I

Tak z racji, że R. śpi za ścianą (więc hałasować nie wolno), dzisiaj będzie dzień zbierania myśli do tzw. kupy. Mam kilka rzeczy, które chciałabym opisać, więc tym razem coś z czasów LO i fazy na Power Flower

W starych gazetach mej Rodzicielki znalazłam wzór na okrągłą, szydełkową torbę. Oczywiście wzór dawno myszy zjadły ale był on inspiracją do stworzenia czegoś mojego i okrągłego;)

Cały układ jest mojego pomysłu, kolory i ściegi dobierałam po drodze, na bieżąco, co mi w głowie zaświtało. Może i dałoby radę rozpisać ową kolejność ale chyba najlepiej wychodzą rzeczy na spontana;)


WYKONANIE OGÓLNE:

  1. Zrobić na szydełku dwa koła o jednakowej średnicy. Przy obwodzie zewnętrznym, koła powinny mieć pozostawione otwory na przepuszczenie paska (przepleciony czarny pasek widać na zdjęciu). Myślę, że i bez tego zabiegu dało by radę dorobić pasek. W mojej torbie kolorowa jest tylko jedna strona, drugie koło wykonałam czarną włóczką.
  2. Wykonaj podszewkę - zapobiegnie to nadmiernemu rozciągnięciu się i odkształceniu szydełkowej torby. Z materiału wyciąć dwa koła i podkleić flizeliną. Średnica podszewki będzie taka sama, jeśli nie zdecydujemy się przepleść paska i o ok. 2cm mniejsza jeśli zabieg chcemy uskutecznić. Ja w mojej torbie wykonałam dwie wewnętrzne kieszenie, przyszywając prostokąt z materiału, do jednego z kół.
  3. Zszyć podszewkę, wszystko połączyć w całość. Ja zrobiłam to na maszynie, przeszywając całość (4 koła) na linii wplecionego paska.
  4. Gotowe:)
Z tą torbą śmigałam do szkoły, kiedy było mało zeszytów, bo oczywiście torba nie jest zbyt pojemna ale za to jaki efekt;)

Trzykrotka za trzech

No muszę się pochwalić, bo się napatrzeć nie mogę. W sumie to sama nie zdawałam sobie sprawy, co mi na parapecie wyrosło. Może to nie ogrodowa roślina ale moje mieszkanie prawie tak wygląda:D

W sypialni wisi zasłona, którą tylko na dzień delikatnie podpinam. Jak R. wróci z nocnej zmiany to i nie, bo śpi. Mieszkanie wschodnie, a słońce o 4 rano nie jest fajne:D

W zimie od grzejników połowa kwiatków delikatnie mówiąc, zmarniała. Nic nie dawało podlewanie i zwilżanie, uroki..
Na wiosnę, trzykrotkę moją, która zmarniała doszczętnie i zbiedniała, poobcinałam prawie do ziemi, zostawiając kilka liści. Postawiłam na parapecie w sypialni, tam gdzie ta zasłona właśnie wisi. Widziała, jak się szybko rozrasta i jaka ładna i duża się robi, ale...
Wczoraj R. zdjął zasłonę do prania, a ja nie zdawałam sobie sprawy co to z tej trzykrotki urosło! Jakie to wielkie!

Myślę, że swoisty mikroklimat, który wytworzył się pomiędzy szybą i zasłoną bardzo jej przypadł do gustu. W ciągu zaledwie kilku miesięcy z kilku liści urosła ponad pół metra.

Musiałam postawić ją w tzw. salonie na półce, oby się nie pogniewała, jak to ze storczykami bywa:D

Patelnia grillowa - jak używać?

Coś na dobry początek dnia (no powiedzmy środek prawie), żeby nie powiedzieć roku szkolnego, bo gdyby nie sobota to by się dzisiaj na mieście działo...

Tak z racji zbierania myśli i naprawdę przydatnych kuchennych sprzętów, dzisiaj kolejna krótka notka na temat;)

Kupiliśmy jakiś czas temu dwa sprzęty do kuchni maszynkę elektryczną do mielenia (nie tylko mięsa) i mikser z misą ZELMER. Traf chciał, że przez przypadek trafiliśmy na promocję. Za zakupy, za określoną kwotę, można było wybrać sobie prezent. Oj takie te prezenty były niektóre, że w sumie niepotrzebne, bo przydatne raz na ruski rok a zagracające przestrzeń. To wybraliśmy patelnię grillową, właśnie taką

Matko i córko! Jak się na tym smaży?? Człowiek przyzwyczajony jest do zwykłej, nawet często nie teflonowej patelni, na którą trzeba wlać przynajmniej łyżkę oleju, a tu takie cudo:D No ale, poczytałam trochę w necie, skonsultowałam z pewną osobą i zaczęłam eksperymentować. Teraz nie wiem, jak bez takiej patelni dałabym radę:D 
A oto moje spostrzeżenia.

Jak używać patelni grillowej?
  1. Nie panikuj, to tylko patelnia i tylko strasznie wygląda,
  2. Na takiej patelni można usmażyć wszystko bez tłuszczu. Rewelacyjna jest właśnie do tłustych mięs, bo podczas opiekania wytapia się cały tłuszcz, np., z boczku, kiełbasy czy żeberek. Pozostaje więcej smacznego mięsa. 
  3. Patelnię należy rozgrzać i poczekać.
  4. W zależności od potrawy, zmniejszyć natężenie ognia i wrzucić na ruszt, to co chcemy przygotować. Mięso drobiowe opieka się szybciej, tłuste wieprzowe potrzebuje więcej czasu i mniejszego ognia, aby się nie spaliło. Zamarynowane mięso smakuje prawie tak samo jak z grilla. Oczywiście nie ma tego smaczku węgla ale jest superowe. Trzeba tez uważać, aby zioła były odpowiednio dobrane, bo np., prowansalskie szybko się hajcują i potem nieprzyjemnie pachną spalenizną. Ale to uwaga do każdej patelni;)
  5. Po zakończonym opiekaniu, poczekaj aż patelnia wystygnie.
  6. W instrukcji miałam napisane, aby patelni nie myć ale chyba pisał to ktoś, kto nie smażyła na niej boczku:D Ja za każdym razem myję wodą i płynem do naczyń, żeby nie było;)
  7. Suchą patelnię schować. 
Dla mnie to nowy sprzęt ale w mojej kuchni bardzo się sprawdza. Są modele z odpinanymi rączkami, co umożliwia wstawienie np., do piekarnika. 
Taka patelnia kosztuje chyba ok. 100zł, nam się udało, w tzw. promocji za darmo;)

Swoją drogą, ciekawe czy udałyby się na niej naleśniki?:D

Frytkownica ręczna

Krótka notka na temat:)

Posiadając trójkę rodzeństwa, w dzieciństwie często mieliśmy ochotę na frytki. Ale wiadomo, trzeba to obrać a potem pokroić. Oj nie chciało się nie chciało...
Nie wiem jak i gdzie ale Mama moja wynalazła pewne urządzenie, które z powodzeniem i ja używam.
Frytki robi się szybko, sprawnie i na temat:D
Tu można zobaczyć jak wygląda owe ustrojstwo. Jeszcze pół roku temu na allegro można było dostać za 30 zł. Teraz nie wiem, jak sytuacja wygląda.

A do frytek polecam taki oto koszyk. Ja kupiłam w zwykłym sklepie tzw., AGD.

Taki zestaw, to naprawdę fajny sprzęt:)