czwartek, 23 sierpnia 2012

Czy Artur (u)ratuje gwiazdkę?

Może wpis nie na czasie ale, jesteśmy bliżej Świąt niż dalej, na dworze ostatnie podrygi lata i upały zatem dla ochłodzenia atmosfery muszę wypowiedzieć się na temat jednego z nowych bajek-filmów, o tematyce bożonarodzeniowej. Nosiłam się z tym zamiarem już dość długi czas, i może to ta temperatura mnie natchnęła:D
Filmu nie pamiętam zbyt dobrze ale pamiętam to, na co zwróciłam szczególną uwagę.

Jeśli chodzi o bajki animowane, w wersjach kinowych, to mam na to oczywiście swoją teorię, nie żeby wymyśloną z kosmosu ale opartą na praktyce i obserwacjach.

Bajka kojarzy się z tworem, który można zaprezentować  dziecku. Nikt się kiedyś nie zastanawiał nad tym, dla jakich dzieci nadaje się "Bolek i Lolek" czy "Reksio", o 19.00 przed TV zasiadały liczne klany rodzeństwa w różnym wieku. Może dlatego teraz można zauważyć pewną niebezpieczną tendencję - wszystko co jest bajką można pokazać dzieciom, wszystko, co nie jest filmem a jest kolorowe, "kreskówkowe" czy animowane.
Tylko chyba należy oddzielić pojęcie bajka i film animowany ale nie będę tutaj tworzyła analizy godnej pracy dyplomowej:D

O dziwo, filmy animowane mają swoje ograniczenia wiekowe, ciekawe czy wszyscy o tym wiedzą? Przeważnie tego typu bajki mogą oglądać dzieci od 7 roku życia, czyli w wieku szkolnym - zapewne dlatego, że przedszkolaki powinny spędzać przed telewizorem nie dłużej niż 30 min - niektórzy twierdzą, że dziennie a inni, że tzw. "ciągiem".

Zatem: Kto wpuszcza wszystkie dzieci do kina, jeśli film ma ograniczenia wiekowe?
Bo o ile za dzieci odpowiedzialni są rodzice (tak na prawdę to ich ich sprawa, jak wychowają swoje dzieci) ale miejsca użyteczności publicznej chyba powinny stosować się do przestrzegania pewnych zasad.



ARTUR RATUJE GWIAZDKĘ 3D (2011)



Na tą produkcję wybraliśmy się z grupą przedszkolną 3,4 i pięciolatków. Wszystko zostało zorganizowane przez kierownictwo. Także dzieci zostały ubrane, wyszykowane - i w drogę:)
Oczywiście miałam świadomość tego, że dzieci  są na bieżąco w filmach animowanych i oglądają kilkakrotnie niektóre bajki, nigdy jednak nie miałam okazji być z nimi podczas oglądania takowych filmów, nie miałam żadnych wątpliwości, co do reakcji na kino czy wielki ekran, dla niektórych to chleb powszedni.


FABUŁA:
Jeśli chodzi o fabułę filmu, to odzywa się u mnie jednak tradycjonalistyczna natura, może staromodna?
Nie wiem. Jakoś mi się gryzie wizja Świętego Mikołaja, który ma rodzinę, żonę , brata, statek kosmiczny i brygadę antyterrorystyczną elfów. Czy jeszcze ktoś pamięta, że święty Mikołaj był biskupem, księdzem katolickim? Każdy chyba wie, z czym to się wiąże;)
Nikt nie zmienia faktów, jeśli chodzi o Maryję, Józefa, Jezuska, stajenkę i Boże Narodzenie. Pomijam tutaj zapędy religijne różnych osób i indywidualne podejście do tych świat, ale nawet ateiści wiedzą, jakie są fakty i nikt tego nie kwestionuje.Trochę smutne, że z  Mikołaja robi się głupiutkiego, grubiutkiego, milusiego dziadunia, który z byciem świętym ma mało wspólnego. Czekam na opowieść, która na prawdę pokaże życie Mikołaja:)

DZIECI:
A tu się niemiłosiernie zdziwiłam. O ile mi, jako osobie dorosłej, może wychowanej w nieco innych wartościach i na pewno innym świecie, bajka od pierwszych chwil się nie spodobała, to dzieciom przecież powinna. Najbardziej odważne i obeznane z animacją dzieci zasłaniały oczy, odwracały ze strachem wzrok i po prostu chciały wyjść z sali. Szczerze mówiąc sama nie wiedziałam jak zareagować. Jakoś udało się opanować sytuację i skończyłam seans z 5 przedszkolaków na kolanach a sytuację dopełniły okulary 3D. Niestety, większość dzieci nie potrafiło opowiedzieć o czym była bajka,  o co w niej chodziło. Pamiętały jedynie wyrywkowe momenty, przeważnie mało ważne dla głównych wydarzeń.

ZATEM?
Myślę, że większość rodziców nie zdaje sobie sprawy z ograniczeń wiekowych, jakie są nałożone na filmy animowane. To czego my jako dzieci nie mieliśmy zachwyca nas i chcemy tego dla naszych dzieci. Przemysł filmowy nieźle na tym zarabia a tracą dzieci. Bo po co dostarczać dzieciom emocje, których nie potrafią opanować? Co innego, jeśli dziecko narażone jest na niespodziewane zdarzenie, które go dotyka (np., zostaje przestraszone przez psa).

A najbardziej zmartwiło mnie to, że podczas późniejszego seansu jednego z pierwszych odcinków "Pszczółki Mai", najbardziej zainteresowaną osobą w grupie czterolatków byłam ja sama.

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.filmweb.pl/film/Artur+ratuje+Gwiazdk%C4%99-2011-531590

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz